avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
29.00 km 0.00 km t-żer
03:35 h 8.09 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Podjazdy:1100 m
Kalorie: kcal
Rower:

Szukając gumijagód – Wielka Rycerzowa z Tatrami w tle.

Sobota, 10 lipca 2010 • dodano: 11.07.2010 | Komentarze 7

Dla każdego sportowca rzeczą najważniejszą zaraz po treningach jest odżywianie. Sprawdzamy zawartość węgli, białka, tłuszczu i witamin w każdym posiłku.
Staramy się optymalnie dostosować dietę do wymagań i zapotrzebowań organizmu.
Im lepsza dieta, tym szybsza regeneracja, a co za tym idzie, możliwość zrobienia kolejnego dobrego treningu.
W mojej diecie zwracam ostatnio uwagę na dostarczenie odpowiedniej ilości antyoksydantów, witaminy C i Potasu.
Najlepiej zrobić to za pomocą owoców.
Postanowiłam więc wykorzystać rozpoczynający się sezon jagodowy i połączyć rowerowanie z podjadaniem. Spytałam Artura, czy nie ma czasem niedoboru antyutleniaczy. Okazało się, że nie, ale po górach pojeździ chętnie :)

Gdzie w polskich górach znajdziemy najwięcej krzaczków jagodowych????
Tak, macie racje.
Cel był dość wysoki, ale aby nie stać w miejscu trzeba być dość wymagającym w stosunku do siebie. Wybór padł na Beskid Żywiecki i mało uczęszczany szlak graniczny od Wielkiej Rycerzowej na Wielką Raczę. Wypad miał być bardziej endurowy, bo jak wiadomo tamte rejony są już mało uczęszczane zarówno przez turystów pieszych, jak i rowerowych.

Zaczynamy niestety dość późno, z Rajczy ruszamy czerwonym przez Hutyrów na Młodą Horę (1004 mnpm). Godzina startu okazuje się zabójcza, słońce daje czadu, szlak łagodny na mapie staje się momentami dość wymagający. Nie łamiemy się jednak, bo jest to jednocześnie czarny szlak rowerowy, więc gorzej chyba być nie może.
Niestety mylimy się bardzo. Miało być tylko około 300 m z buta. W sumie może i tyle było, ale upał spotęgował uczucie zmęczenia. Poza tym jakość szlaku totalnie zrytego przez leśników nie pozostawia złudzeń, wycieczka robi się pieszo-rowerowa. Przejeżdżamy też przez świetny singiel w lesie. Niestety tak rzadko uczęszczany, że choinki smyrają nas po twarzach. Potencjał w tej ścieżynce jest. Trochę kasy i rąk do roboty, a byłoby jak pod Smrkiem.
Przed Młodą Horą podobnie jak kilka grup turystów gubimy szlak, korzystam z tego i z pierwszych krzaczków zrywam pyszne jagódki, które wesoło wędrują do mojego brzucha. Artur szybko odnajduje drogę, to jednak nie zmienia faktu, że to kolejna niespodzianka leśników. Wycinają drzewa z oznaczeniem szlaku i nic ich to nie interesuje.
Docieramy jednak do celu, uzupełniamy zapasy wody, posilamy się rodzynkami i morelami.
Grupa turystów pyta pana w schronisku o zupę, pan uśmiecha się znacząco i stwierdza, że są pierwszą grupa od dwóch tygodni, która pyta o coś do jedzenia, więc zupy brak.







Ruszamy dalej w kierunku Jaworzynki. Rzecz, która nas już rozbawiła wcześniej to fakt, że na mapie czarny szlak rowerowy urywa się tu na kilkaset metrów, by po chwili się znów pojawić. Cóż, bardzo ciekawy sposób na wyznaczenie szlaków w tamtych okolicach, omijając trudne podejścia. Nie wiem, czy zakładają, że rowerzysta ma helikopter???
Mu jedziemy objazdem, który podobno łatwiejszy. Nie mylimy się, objazd jest do wjechania, niestety znów leśnicy pojawiają się w opowieści. Kolejna ścieżka totalnie zryta z milionem gałęzi, a wystarczyłoby co większe przesunąć tylko na bok.
Dojeżdżamy na Jaworzynkę i kierujemy się na Małą Rycerzową – świetny podjazd kamienno-korzeniasty. Niestety momentami za ciężki dla mnie.
Na Małej Rycerzowej cały trud wspinania się na 1207 mnpm zostaje wynagrodzony.
Widok zapiera dech w piersiach - Mała Fatra, pasmo Pilska i Babiej no i oczywiście Tatry.
Robimy zdjęcie, a do buzi ląduje znów kilka jagódek.



Zjeżdżamy do Bacówki Na Rycerzowej i robimy popas.



Jakaś impreza muzyczna się szykuje. Rozbite namioty, sporo rodzin z dziećmi, mini scena, na której jakieś piosenki śpiewają :)
My odpoczywamy. Pogoda , widoki, ajjj jeszcze basenu brakuje.
Zastanawiamy się, co dalej. Godzina już późna, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie damy dziś rady dotrzeć na Raczę. Dziś trasa nas pokonała. Dołożyli się do tego leśnicy i upalna pogoda. Postanawiamy zjechać zielonym przez Kotarz i Muńczoł do Ujsoł.



Zjazd raczej przyjemny, kamienie, korzenie, jagody, trawa. Jednym słowem wszystkiego po trochu. Duża część trasy to singiel wśród gumijagód. Korzystam z tego podczas każdego postoju.Tracimy wysokość dość szybko, momentami jest tak stromo, że tyłek jest coraz dalej za siodełkiem, ostatecznie przyjmuję pozycję z brzuchem na siodełku. Tak ostro jeszcze nie było, ale zjeżdżam. Mijamy jakichś turystów, patrzą na nas, jak na wariatów. Mały fragment z buta w dół i w górę (za stromo). Dalej na szlaku przypominają o sobie leśnicy. Tak zniszczonych szlaków w Beskidzie Śląskim nie widziałam.
Walczymy z ogromną ilością patyków i patyczków. I trach!!!
Jeden z patyków, a raczej dość duża deseczka powoduje, że Artur zalicza efektowną glebę. Nie jest wesoło. Deska zaklinowała się między kasetą a kołem zahaczając przy okazji przerzutkę. Chwilę siłujemy się z kawałkiem drewna, ale w końcu ustępuje. Kaseta i koło raczej nie ucierpiały, ale ustawianie przerzutki już tak. Nie wiadomo tylko czy to tylko hak skrzywiony, czy wózek przerzutki. Da się jednak jechać, a przerzutka tyrkoce, przypominając o swoim istnieniu.

Dalej już raczej spokojnie. Mijamy Szczytkówkę, gdzie wypasa się stado kóz i kozłów dokładnie na naszej ścieżce. Patrzą na nas niepewnie, a ja już widzę jak rogi jednego z nich kierują się w nasza stronę. Po takim spotkaniu byłoby rzeczywiście nieciekawie.

Potem wąski singiel wśród traw. Tu naprawdę nie szedł chyba nikt w tym roku. Znów gubimy szlak, ale na wyczucie kierujemy się w dół do Ujsoł, by potem asfaltem dojechać do Rajczy.

Suma summarum Rycerzowa zaliczona. Wielka Racza musi poczekać. Szlak graniczny z Rycerzowej na Raczę chyba w ogóle sobie odpuszczę. Zbyt zniszczone i zaniedbane tereny. Kamienie i korzenie fajne. Pogoda dała w kość. Widoki lepsze niż w Beskidzie Ślaskim.
Kolejny cel – Wielka Racza inspirowana MTB Trophy. Ale to chyba dopiero w sierpniu. W przyszłym tygodniu odpoczynek od Beskidów. Szerokie ścieżki Karkonoszy czekają :)
Kategoria Beskid Żywiecki



Komentarze
k4r3l
| 15:52 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj tfu, Rycerzowa, ale Racza też :)
k4r3l
| 15:51 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj ludziska już buszują po krzaczkach borówkowych - ostatnio widziałem całe rodziny na szlaku:) Wielka Racza chodzi mi po głowie, ale boję się trochę tego przedrostka 'wielka':) ps.widzę, że na drugiej focie awaria cewnika <joke>
mamba | 15:41 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj gak-bike - masz racje czarnym było za blisko i zdecydowanie za dużo asfaltów, więć wybraliśmy czerwony.

settembrini - ty zaczynałes o 8.00 my o 13.00 wiec o czym tu mówić? Poza tym dla każdego "całkiem nieźle" oznacza co innego. Jesli mam co chwilę chodzić z roweru, przez drzewa powalone i krzaczory zupełnie zasłaniające drogę to dziękuje.
settembrini | 22:37 niedziela, 11 lipca 2010 | linkuj Czerwonym szlakiem z Rycerki Dolnej jechałem przed tygodniem. Za Wielką Rycerzową trasa wygląda całkiem nieźle, aż do Wielkiej Raczy. Ja zaczynałem o 8 rano z Rycerki. dojazd do Zwardonia zajął mi 5 godzin jazdy wg wskazań licznika (w praktyce ciut więcej), więc w sierpniu polecam. Fakt, przewróconych drzew jest sporo, ale da się przeżyć.
gak
| 21:26 niedziela, 11 lipca 2010 | linkuj W czerwcu byłem na Wielkiej Rycerzowej. Piechotą.
Mieliście więcej szczęścia ode mnie, bo widziałem tylko Babią Górę, widoki z Tatrami mogłem podziwiać tylko na ścianach w schronisku.
Ominęliście najlepszą, ale i najkrótszą trasę (może właśnie dlatego) dla rowerów - czarny szlak z Soblówki. Choć po górach zdecydowanie wolę chodzić niż jeździć to tamtędy chyba mimo wszystko nawet ja dałbym radę. ;)
Jeżeli droga na Wielką Raczę wygląda do końca tak jak jej początek to raczej sobie to darujcie. Szedłem na Przełęcz Przegibek (pod Banią), czerwonym granicznym i z powrotem niebieskim - zdecydowanie nie polecam. Choć akurat pod szczytem Wielkiej Rycerzowej spotkałem dwóch odważnych z wielkim wysiłkiem pchających, a raczej wciągających rowery pod górę. Ale oni pewnie także nie poleciliby tej wycieczki. No chyba, że właśnie tak lubią. Jeśli tak to dla mnie - delikatnie rzecz ujmując - to dziwactwo. :P

JPbike
| 19:31 niedziela, 11 lipca 2010 | linkuj No nieźle - pure MTB :)
Na Wielką Raczę w sierpniu ? - jeśli w okresie przed Krynicą to jadę w Wami :)
niradhara
| 12:38 niedziela, 11 lipca 2010 | linkuj Jestem pełna podziwu. Jazda po kamolach i korzeniach, w połączeniu ze stromizną górskich ścieżek, to prawdziwe mistrzostwo :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa miesc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]