avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
59.00 km 0.00 km t-żer
02:54 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Podjazdy:1045 m
Kalorie: 1620 kcal
Rower:

BM Polanica-Zdrój - treningowy maraton z blatu.

Sobota, 18 czerwca 2011 • dodano: 19.06.2011 | Komentarze 5

Karpacz zachwiał troszkę moimi moralami.
Jedynym sposobem na ich wzmocnienie jest osiągnięcie odpowiedniego wyniku w następnym maratonie. A receptą na wynik jest – cisnąć jak najczęściej i jak najmocniej się da :)
Najlepiej cisnąć po górach. Niestety dziś nikt ze znajomych nie miał czasu na wojaże po górach, rzutem na taśmę udało mi się jednak zabrać z teamem na Bike Maraton w Polanicy-Zdroju. Postanowiłam pojechać na luzie, treningowo. Ale jak zwykle wyszło inaczej.
Nie mniej jednak morale się podniosły :)

A było to tak….

Zawitałam na stadion krótko przed dziesiątą. Załatwiłam numerki, nadmuchałam kółka, amory i dampery, po czym oddałam się licznym konwersacjom z licznymi znajomymi.
W końcu otwarli sektory startowe. Niestety z racji mojej wcześniejszej nieobecności na tej serii wiedziałam, że będę startować z sektora dla kobiet z dziećmi i ciężarnych.
Nie spinam się więc i widzę jak wspomniany sektor się zapełnia, a ja kontynuuje konwersację. W końcu dochodzę do wniosku, że już czas i ustawiam się na samym szarutkim końcu. Tu spotykam Agę S. zdziwioną moją obecnością. Słyszę, że niby gardzę grabkowymi maratonami. Postanawiam więc szybko wystosować odpowiednie sprostowanie - Ja tylko twierdzę, iż są one zdecydowanie łatwiejsze. Co też znajdzie potwierdzenie w dzisiejszej trasie.



Po dziwnym starcie sektorowym w końcu udaje nam się ruszyć. Zaczynamy podjazdem liczącym 11 km. Jadę na luzie, bo nie zrobiłam rozgrzewki, a tu mimo wszystko mijam ludzi, którzy jakby stali w miejscu. Jadę więc swoje wyprzedzając kolejnych sektorowiczów. Co lepsze – wszystko jadę ze średniego blata. Zdziwiona i zadowolona jeszcze nie wiem, że z tegoż blata zrobię dziś cały maraton, a mlaskacz nie ujrzy dziś łańcucha.

Zaczynam mijać też teamowiczów – Szymona, Lucynę, Henia. Pary w nogach dodaje Paweł Urbaniak – fotograf maratonowy, który gorąco zagrzewa mnie do walki.

Jadę tak mijając po drodze jakieś trzy dziewczyny. Nie znam ich, nie wiem kto tu jeździ i jaka jest konkurencja. Gdy nagle ni stąd ni zowąd pojawia się pierwszy bufet. Zatrzymuję się z rozsądku. Wspomniane dziewczyny nie. Mijają mnie podczas gdy ja napełniam bidon i łykam żela. Przeznaczenie jest jednak silniejsze - 100 m za bufetem znów są moje, a ja mam zapasy na dalszą drogę :)



Znów kręcę swoje i zastanawiam się, czy ta trasa będzie cała taka szybka. Czekam, kiedy będzie jakiś podjazd z którym trzeba będzie powalczyć. Tym czasem ciągle albo LEKKO pod górę, albo LEKKO w dół. Wieje nudą, ale w 100% pokrywa się z założeniem treningowym. W końcu moim oczom gdzieś daleko ukazuje się odziany w czerwone błyskotki rower sufiastego. Dochodzę go, ładnie się witam i zamierzam wyprzedzić. Sufa jednak napina się i spory kawał czasu trzyma się mi na ogonie, bym po chwili ja mogła potrzymać się jego ogona. Trochę mnie to demobilizuje. Ale w końcu gdzieś go gubię – hehe :)

Wtem znów zupełnie nieoczekiwanie pojawia się przede mną drugi bufet. Trochę szybko – myślę sobie i postanawiam się nie zatrzymywać.

Potem znów są nudy.

A potem znów tak nieoczekiwanie, jak poprzednie pojawia się trzeci bufet i informacja, że jest 17 km do mety. A na liczniku dopiero troszkę więcej niż dwie godziny.

Małą napinkę mam jeszcze na 9 kaemie przed mętą. Łykam żela, bo mam obawy przed fragmentem trasy XC z mistrzostw polski. Okazuje się jednak, że oprócz ścianki, którą podjechały tylko dwie osoby reszta to pikuś.

I tak po niecałych trzech godzinach wjeżdżam na metę. Zadowolona z treningu, z podniesionymi moralami, bo udało się wyprzedzić tyle ludzi. Troszkę zmęczona, ale za to bez ani jednego skurczu.

Na wyniki nie patrzę, bo mnie specjalnie nie interesują. Oporządzam rower i siebie, spotykam pozostałe osoby zjeżdżające z trasy. Teraz regeneracja. Gdy nagle dostaję sms-a od DataSport – czas 2:52 miejsce w K2 – 3 !!!
Teraz moje morale już zupełnie się podnoszą.
A żart z rana, w których mówiłam że jadę do Polanicy, bo BRUNOX i prenumerata MR mi się skończyły, staje się realny :)

Kategoria Maratony



Komentarze
klosiu
| 17:48 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj No u Grabka to już trzeba było jechać giga ;)
Maks
| 07:47 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj Miałem w zeszłym roku to samo też wyprzedzałem wszystkich jadąc z końca stawki. Gratulacje ;)
wolfik
| 06:59 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj Gratuluję:) I fajne spodnie:)
JPbike
| 20:50 niedziela, 19 czerwca 2011 | linkuj Gratulacje za udany trening u Grabka :)
rpraniuk
| 20:29 niedziela, 19 czerwca 2011 | linkuj Hmm...
Wychodzi mi, że powinienem się zaliczyć do ciężarnych (jako, że jadę bez dziecka). Niech będzie - piwny brzuszek też się liczy ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iaiwr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]