avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
40.00 km 0.00 km t-żer
03:18 h 12.12 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Podjazdy:1310 m
Kalorie: 1611 kcal
Rower:

Harce na harcerskim.

Czwartek, 23 czerwca 2011 • dodano: 23.06.2011 | Komentarze 3

Po nocnej burzy, widząc za oknem chmury i siąpiący deszcz, przebudziłam się rano i czekałam tylko na smsa - "Odpuszczamy, bo pogoda kiepska".
Ku mojemu zdziwieniu dostaję jednak krótką wiadomość tekstową - "Będę o 10".
Przewracam się więc na drugi bok i postanawiam zmagazynować jeszcze troszkę sił poprzez półgodzinny sen.
Niestety sen nieco się przedłuża i o 9,40 zrywam się z łóżka jak szalona.
Pogoda zaczyna się klarować, a mi udaje się mniej, więcej wyrobić i troszkę po 10 startujemy w kierunku Bielska.
Przygotowujemy rowery...



... i zaczynamy od Szyndzielni. Podjazd czerwonym świetny na początek. Każdy jedzie swoim tempem. Spotykamy się u góry i razem atakujemy stromą ściankę na końcu.
Z Szyndzielni standard w kierunku Klimczoka i dalej kierunek Błatnia.
Na Błatniej nie możemy odpuścić sobie chwili relaksu na łące.



Po krótkim rozleniwieniu kierujemy się w stronę schroniska i szukamy ponoć wartego naszej uwagi zjazdu szlakiem harcerskim do Jaworza.

Harcerski okazuje sie nie tylko warty uwagi, ale górnolotnie mówiąć zapierający dech w piersiach. Singiel umiarkowanie trudny, ale dający wiele frajdy.
Na pewno zagościmy tam jeszcze nie jeden raz.







Po sesji zdjęciowej zjeżdżamy do Jaworza by stamtąd żółtym znów wdrapać się prawie na Błatnią i zjechać niebieskim do Wapiennicy.
Żółty szlak okazuje się całkiem dobry na podjazd. Natomiast niebieski nie zmienił się od poprzedniego roku. Końcowy odcinek, w dalszym ciągu bardzo wymagający. Zmieniła się jednak moja technika, bo fragment między drzewami z uskokami i stromizną tym razem pokonuję bez problemu.

Po ostatnich terenowych trudnościach dojeżdżamy do asfaltu i spotykamy Wojtka S. z mojego teamu. Dzięki niemu na parking pod Szyndzielną wracamy terenowo, a nie asfaltem. Z Wojtkiem jak zwykle długo, długo rozmawiamy. Niestety brzuchy zaczynają burczeć i trzeba zacząć szukać jakiegoś jedzenia.
Zadowoleni z kilometrów w nogach i metrów przewyższeń delektujemy się pysznym pstrągiem z grila. Ach czemu to jedzenie jest takie przyjemne :)

Kategoria Beskid Śląski



Komentarze
viatrak
| 15:47 sobota, 25 czerwca 2011 | linkuj Bardzo ładne ujęcie w tym ostatnim zdjęciu, troszeczkę czuć zimnem ale ujęcie naprawdę super.
MAMBA
| 08:47 piątek, 24 czerwca 2011 | linkuj Dętki woże na maratony :P
A to był zestaw ratunkowy w przypadku odcięcia prądu :)
Maks
| 07:44 piątek, 24 czerwca 2011 | linkuj A Ja myślałem że z tyłu masz dętkę a to batoniki ? ;)
Ten singielek jest super ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa owsta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]