avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
43.00 km 0.00 km t-żer
03:12 h 13.44 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Podjazdy:1450 m
Kalorie: kcal
Rower:

9 sekund - MTB Marathon 2011 Ustroń

Niedziela, 10 lipca 2011 • dodano: 13.07.2011 | Komentarze 23

Kolejny maraton z cyklu Powerade.
Tym razem szczególny, bo na swoich śmieciach.
Trasa zaliczona nie jeden raz na niedzielnych wycieczkach.
Krótka i treściwa. Sztywne podjazdy i kamieniste, wytrzepujące zjazdy.
Pure MTB.

Rano pogoda zapowiada się idealnie. Niebo zachmurzone, chłodno. Oj żeby tak już zostało – myślę. Niestety tak było tylko w Katowicach. 100 km na południe i półtora godziny później na niebie szalało już słońce i pomimo zapowiadanych burz na ziemię nie spadła ani kropelka.
Nie licząc kropli potu wylanych przez zawodników :)

Zaczynamy jak zwykle o jedenastej. Dane mi jest być jeszcze w drugim sektorze. Co najlepsze po zamknięciu bramek, ląduje w pierwszym.
Jami straszy burzami, w głowie i głośnikach Fragma.
Startujemy.

Najpierw asfalt, na którym wszyscy szaleją. Ja powoli się rozkręcam. Biorąc pod uwagę marną rozgrzewkę daje sobie czas.
Trasę znam jak własną kieszeń i wiem, że sztywne podjazdy pod Orłową zaskoczą. niejednego.

Org zadbał o ochłodę na trasie i wjazd w teren rozpoczyna się rzeczką. Chwila ochłody. Bardzo krótka chwila.



Potem już ostro. Zaczyna się pierwsza ścianka, gdzieś tutaj mijam Izę i słyszę jej reakcję. Zdążam tylko powiedzieć, że to dopiero początek ;)
Mi jednak jedzie się dziwnie dobrze. Swoim tempem. Pokonuję cały podjazd do bufetu w blokach. Bufet w beznadziejnym miejscu. Grzesiek wiedział, że kiepsko to rozplanował, pewnie dlatego nie wypowiadał się na forum.

Po Orłowej sekcja góra-dół. Co tu dużo pisać. Na zjazdach cisnę na maksa. Na podjazdach staram się nie zamulać. Wiem, co jest dalej, więc udaje mi się równomiernie rozłożyć siły. Staram się też nie zapominać o jedzeniu. Na plecach camel, więc o picie się nie martwię.

Gdzieś przed Trzema Kopcami łapię dziewczynę z K3 z Torqa. Dzięki niej łatwiej wspina mi się pod górę. Jednocześnie myślę o tym, że ja przecież nie lubię się ścigać. Jestem na to zwyczajnie za słaba.

Potem zaczyna się singiel, ale tu zdziwienie – zupełnie inny przebieg niż na mapie. Prowadzi on fragmentem, który odkryliśmy z Arturem na ostatnim objeździe trasy.
Troszkę pod górę, śliskie korzenie i kamienie, trawa. Tam było chyba wszystko. Trzeba zaznaczyć tą ścieżkę na mapie.



Tak dojeżdżamy do Grabowej i na Stary Groń. Gdzie wreszcie zaczyna się wypasiony zjazd do Brennej. Troszkę się go boję, bo niedawno na tym szlaku zaliczyłam snejka. Tnę jednak po tych kamiorach, modląc się w duchu o odpowiednią ilość ciśnienia w oponach.
Mijam mamę swatową. Znajduje się też chwila dla fotoreporterów ;)



W Brennej bufet i zaczyna się dłuuuuugi i drugi konkretny podjazd tego dnia - Równica.
Wolałabym chyba nie wiedzieć co jest przede mną.
Wiary w siebie dodają jednak turyści. Weekend w Ustroniu to taki śląski standard.
A przy dopingu jakoś łatwiej waty w nogach generować.

Generuję więc ile wlezie. Na Beskidek oczywiście podchodzę. Ale o dziwo dużo więcej trasy niż ostatnio robię w siodle.
Już przed sama Równicą zauważam przed sobą Monikę z Subaru.
Zaczyna się więc najbardziej emocjonująca część ścigu.

Na początku chciałam się zaczaić za nią tak, aby mnie nie widziała. Wiedziałam, że jak mnie zauważy to nagle dostanie pary w nogach i nie mam szans.
Miałam jednak większą średnią, i trudno było mi jechać wolniej. Postanowiłam więc zaatakować na podjeździe.
Atak wyszedł zdecydowanie. Zdobyłam kilkanaście sekund przewagi.
Miałam nadzieję, że przewaga powiększy się na zjeździe, niestety jednak, najpierw problemy z wyprzedzeniem jednego zawodnika, potem ostatnia śliska belka, na której przed glebą ratuje mnie dociążenie przodu ( piękny ślizg po belce wykonuję ), powodują, że na asfalt wpadamy jednocześnie.

W tym momencie stawiam wszystko na jedna szalę. Wiem, że zaraz zaczynają się asfalty, które trzeba pokonywać z rozpędu. Wrzucam blat i ośkę i walę w trupa. Pierwszy podjazd łykam bez problemu. Przed drugim dokręcam ile wlezie, niestety mimo wszystko prędkość z 50 km/h spada do 7 miu ;) Na szczycie stoi jakiś koleś i krzyczy – dajesz, dajesz. Zrzucam na chwilę na młynek, by po chwili znów wrócić do ustawienia ośka-blat.
Tak cisnę już do końca, zastanawiając się, jak daleko za mną jest Monika.
Wjeżdżam na stadion i tu dopiero postanawiam się odwrócić. Uff nie widać jej.
Wjeżdżam na metę, mój czas wg orga 03:12:15, czas Moniki 03:12:24.
9 sekund.

Cele na maraton zrealizowane.
wynik z tamtego roku poprawiony.
Satysfakcja jest.
Miejsce miało być pudłowe, ale Ania Tomica przerzuciła się na mega i wskoczyła przede mnie :)

Jak widać na tym maratonie nie wszyscy potrzebowali dwóch kółek ;)

Kategoria Maratony



Komentarze
MAMBA
| 16:58 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj No fakt - równowaga raczej wskazana :)
Jeśli uphill to może coś takiego:
http://www.uphillmtb.pl/
Fajny filmik :)
mors
| 07:31 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj Jakis mały filmik o mono na MTB Mazovia Otwock:
http://www.youtube.com/watch?v=XoXs-tgMSPU
Po płaskim, więc bez szans. Ten koleś na 36" jeszcze mógł powalczyć, ale ten na 20" to masochista..

Gdyby nie moja niewydolność oddechowa, to chętnie bym wystartował w jakimś uphillu, najchętniej na Śnieżkę. :)
Ewentualna wygrana byłaby początkiem końca bicykli. ;)
mors
| 07:22 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj Nie że zjazdy są trudniejsze, tylko na zjazdach mono traci najwięcej do bicykla, nie odpoczniesz, a wręcz przeciwnie, męczy prawie tak samo jak podjazd (hamowanie ostrym kołem na "przełożeniu" o wartości 1!). I to jeszcze przy prędkości kilkanaście km/h - wszystko prawie to samo co przy podjeździe. ;]
Zjechać da się nawet z 50%, na krótką metę.
Przeczytalem o mono mnóstwo rzeczy, ale jakoś nikt nie podjął tematu, że na wybojach na mono jest ŁATWIEJ (!) bo najeżdżamy na nie tylko 1 raz, a nie 2 - mniejsze straty energii plus większy komfort (!).
Często czytam na BS o problemach z równowagą na 2 kołach, albo np. jakiż to "doskonały" trening równowagi odbyli, przejechawszy po 5cm śniegu - często z glebą...
..nie wiem wtedy, czy się śmiać czy płakać ;) - zagryzam tylko palce, żeby nie wyzłośliwiać się. ;)
A dodam, co ważne, że ja nigdy dotąd nie byłem zbyt sprytny, a wręcz przeciwnie!

Co do fotorelacji to będzie bieda - jadę sam.
To nie grill czy chlanie, takie akcje nikogo nie interesują...
Nie ma to jak wrzucić 50 zdjęć z 250th libacji przy grillu i pod każdym dostać 50 komentów typu "oj, dzialo sie!" :D;D:D
(nie to że zazdroszczę - stwierdzam fakty).
MAMBA
| 05:35 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj Wychodzę z założenia, że po to mam bloga, aby wracać do przeżytych i zapomnianych chwil.

Kurcze, ciekawe to co piszesz.
Tak, koleś miał 29.
Jeśli zjazdy są trudniejsze, to w ogóle nie wyobrażam sobie jak zjechał z Równicy. Generalnie niektórzy mają tam problem z dwoma kółkami. Beskidzkie kamienie nie są przyjazne.
Izery będą super, bo są tam stosunkowo małe nachylenia i szutrowe drogi.
Czekam na relacje i powodzenie.
mors
| 01:54 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj Na wielu forach wykopaliska to najcięższy grzech - nie mam pojęcia czemu..

To, że były podjazdy, to akurat najlepsze co mogło go spotkać. ;]
Tylko na podjazdach zrównują sie szanse mono- i bi-cyklistów, ponieważ wszyscy jadą na niskim przełożeniu. Na mono co prawda nie można (?) pociągnąć spd-ami ani za kierownicę, ale w zamian nadrabia się niską masą i niższymi oporami toczenia.
Za to po płaskim i z górki -dramat - kilkanaście km/h przy śmiertelnej kadencji...

20-30km to sporo na mono, z tym że kolo ma koło 29", tak na oko, a ja tylko 24".
Czyli szybsze, i mniej wrażliwe na wyboje.
Za to 24" pozytywnie przeraża mnie na podjazdach. :D

Lokalne pagórki już mnie nudzą - w połowie maja planuję zniszczyć Izery. ;)



MAMBA
| 21:04 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj Spoko - lubimy wykopaliska.
Nie mam pojęcia jaki miał czas, trzeba by było poszukać w wynikach archiwalnych po numerze. A u Grabka to chyba nie możliwe :(
Nie jeżdżę na mano, ale tam było dosyć spore nachylenie, sporo przewyższeń. Jechałeś kiedyś po górach na mono? Dystans był chyba koło 20-30 kilometrów i na pewno koło 800 metrów przewyższenia.
mors
| 19:38 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj Sorry za wykopaliska, ale mam pytanie o wynik monocyklisty.
To dla mnie ważne. ;)
Ciekawe, czy tylko przejechał się, czy coś wywalczył...
Bo po samym zdjęciu wrażenia mam... negatywne. :)
Jedzie zygzakiem mimo, że posiada małą kierownic(zk)ę, no i jeszcze ten hamulec... jak emeryt.
Albo #iota. :)
sufa
| 08:56 niedziela, 17 lipca 2011 | linkuj Oraz wyszeliwywasz przedsię i czasem je sprytnie omijasz :)
MAMBA
| 08:40 niedziela, 17 lipca 2011 | linkuj Och to chyba jakieś fotomontare :)
Ciii sufa, miałeś nie mówić, że wożę ze sobą pinezki i rozsypuje za sobą.
sufa
| 09:47 piątek, 15 lipca 2011 | linkuj Ejno, przecież powszechnie wiadomo, że biki przenoszą spsócie na się wzajemnie drogą, o której nie wspomną. Omly czarnomambjasty jest ponoć szczepiony (niektórzy mówią, że wstrzemięźliwy, ale to pewnie plotki)
CheEvara
| 09:29 piątek, 15 lipca 2011 | linkuj Wszyscy czterej?? :D
Mamba im dywersję urządziła i kijek w szpryszki wtykała?:)))
sufa
| 09:23 piątek, 15 lipca 2011 | linkuj Bo mają spsóte?
CheEvara
| 09:08 piątek, 15 lipca 2011 | linkuj Dlaczego oni PO PŁASKIM pchają te rowery???
sufa
| 07:07 piątek, 15 lipca 2011 | linkuj Listonosz przysłał mi najlepsze zdjęcie zrobione w ubiegłym tygodniu...
MAMBA
| 19:54 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj Iza to było jak wyrosła przed nami pierwsza ścianka już w terenie :)
Przystromienie było konkretne.
lemuriza1972
| 18:34 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj Ja coś mówiłam?:)
Pamietam tylko : cześć...:)
a moze to było wtedy kiedy pierwszy raz spadł mi łancuch i powiedziałam... k...:)?
MAMBA
| 15:52 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj A jakie miał fajne hamulce :)
Sama zastanawiam się, jak on to przejechał.

No to czekamy. Tylko czy jest czego zazdrościć? ;P
CheEvara
| 13:33 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj Koleś na monocyklu zniszczył mnie:D
Zazdroszczę startu u GG, w 2012 dołączam!;)
MAMBA
| 07:18 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj No ty zaliczyłaś jeszcze piękny podjazd na Kotarz :)
Więc Równica po Orłowej, Kotarzu i Klimczoku.....ło la boga :)
wiol18a
| 06:43 czwartek, 14 lipca 2011 | linkuj No ale Równica po Klimczoku to już wogóle...:P
MAMBA
| 21:23 środa, 13 lipca 2011 | linkuj Klimczok nie ma takich sztywnych momentów, ale potrafi zmierzić :)
wiol18a
| 21:05 środa, 13 lipca 2011 | linkuj no Równica jest niczym w porównaniu z Klimczokiem...Miałam już momenty że chciałam się wrócić....
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ieral
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]