avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
62.00 km 0.00 km t-żer
04:56 h 12.57 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
Podjazdy:1890 m
Kalorie: kcal
Rower:

MTB Marathon 2011 Głuszyca

Niedziela, 31 lipca 2011 • dodano: 03.08.2011 | Komentarze 1

W tamtym roku Głuszycę musiałam odpuścić.
Skręcona kostka sprawiła, że pojawiłam się tam w roli kibica.
Co jednak nasłuchałam się o tym maratonie, to moje.
Mega trudna trasa, najbardziej wymagający ścig w sezonie – to najczęściej słyszane komentarze.
Wszystko to sprawiło, że w tym roku Głuszycy nie mogłam odpuścić.
Nawet ostatnie dwanaście dni kręcenia po Alpach, dość wysoki poziom wymęczenia organizmu oraz niezachęcająca do kręcenia pogoda nie odwiodły mnie od zamiaru przejechania tej kultowej trasy.
W sobotę w ramach regeneracji przejechaliśmy troszkę kilometrów w ramach zapoznania z trasą. Było w miarę sucho i przyjemnie. Jednak wieczorem przy usypianiu towarzyszył nam już stukot kropli o parapet. Całą noc padało.
Rano było troszkę lepiej. Niestety wiadomo było, że na szlakach woda zrobiła spustoszenie.
Pojechaliśmy na start. Przestało padać. Okazało się jednak, że trasa zmieniona. A raczej przywrócona wersja z tamtego roku. Dzięki czemu będę wiedzieć o czym w tamtym roku opowiadali znajomi. Dzięki temu też zamiast 53 kilometrów zrobimy 60 :)
Startujemy jak zwykle o 11. Początek długi, asfaltowy, potem długi szutrowy podjazd. Właściwie część mini dość nudnawa. Owszem troszkę wałczyłam z błotem, bo przyznam szczerze, że nie pamiętam kiedy w takich warunkach jeździłam. Poza tym testowałam nowe oponki w wersji Rocket Ron 2,25 i musiałam wyczuć, jak zachowują się w wodnisto-błotnych sytuacjach.



Druga część trudniejsza. Błoto daje się we znaki. Walczę jednak, jak mogę. Poza kilkoma trudniejszymi zjazdami trasa mnie nie powala. Zastanawiam się, o czym ci wszyscy ludzie opowiadali. Może kwestia pogody tak zasadniczo zmienia odczucia?
Nie mniej jednak bardzo podoba mi się podjazd pod Sowę szlakiem przypominającym rzekę pełną kamieni. Tu też dochodzę Monikę Brożek, która niestety gdzieś dalej na zjeździe mi odejdzie i tym razem będzie lepsza o 5 minut :(



Podoba mi się też zjazd z Sowy. Zastanawiam się który korzeń jest mi pisany. Okazuje się, że żaden :) Glębę zaliczam dopiero w ostatnim trudnym zjeździe wąwozem. Na samym końcu wykonuję piękne OTB, a pewien milczący dżentelmen zbiera mi rower i jedzie dalej.



Maraton nie obywa się także bez usterek technicznych. Klocki hamulcowe nikną w oczach, moje RideOny jakoś chyba nie dają rady, albo to błoto zapycha wszystko, że ciężko zmieniać tylną przerzutkę. Przez chwile mam też problem z wrzucaniem na mlaskacza. Dwa razy ratuję się zmianą ręczną :)
Ostatecznie dojeżdżam do mety. Zadowolona i trochę zawiedziona.
Maraton fajny, ale moje umiejętności jazdy w bocie słabe (następne błotne kąpiele sobie odpuszczę chyba), wynik jak zawsze ostatnio słaby. Jedynie zdjęcia od Jacka oraz bikelife nie zawodzą :)
Do Głuszycy oprócz następnego maratonu zawitam na dokładniejsze zapoznanie z tamtejszymi ścieżkami.
Kategoria Maratony



Komentarze
klakier
| 21:09 środa, 3 sierpnia 2011 | linkuj Na treningi błotne zapraszamy w Beskidy:) Tu zawsze się coś znajdzie...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa edyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]