avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km t-żer
02:37 h 14.14 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Podjazdy:1095 m
Kalorie: 1335 kcal
Rower:

Rowerowy weekend w Koutach - Pradziad

Niedziela, 9 września 2012 • dodano: 10.09.2012 | Komentarze 8

Rowerowy weekend u naszych południowych sąsiadów kończymy wycieczką na Pradziada.
Górę tą można porównać do naszej Śnieżki.
Jest to najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich, roślinność już typowo wysokogórska, widoki zapierające dech w piersiach i co najważniejsze brak zakazu wjazdu rowerem.
Na wysokość 1491 dostajemy się łatwymi szutrami, a końcówka gładkim asfaltem. Treningowo i widokowo idealnie, bowiem sama decyduję na jakim tętnie jadę.


Młyneczek i dawaj.


Widoki były przednie, dlatego też nie śpieszyliśmy się za bardzo.


Docieramy do asfaltu a tam tabuny turystów.


Wieża z nadajnikiem jest elementem rozpoznawczym tego miejsca.



Cel osiągnięty. Chwila relaksu na szczycie, małe przebranie i fiu w dół.
Najpierw asfalt, potem szybki średnioziarnsty szyter a na koniec soczysty zielony szlak do Koutów :)

Na dole Kofola i smazeny syr z tatarską omacką.
Kategoria Czechy



Komentarze
klakier
| 17:47 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj ...a gdzie piątek???
klakier
| 19:58 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Z tym niebieskim - "no problem"... Naprawimy przy następnej wizycie, z mapy nie wyglądał na "zjezdny", a jak już Mamba wspomniała - nie wszyscy są miłośnikami technicznych zjazdów...
MAMBA
| 12:31 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Bo to zły asfalt był :)

Oj często takie głupie wypadki sie trafiają. Tak, mały palec, niestety ciągle boli, ale opuchlizna już troszkę zeszła.
marysia
| 12:28 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Tylko nie mów, że uderzyłaś małym paluszkiem. Ajajaj aż mnie zabolało :) Czasem mam wrażenie, że mały palec u nogi jest najlepiej unerwionym miejscem w całym ciele :)
A co do tego, że można przejechać całe góry nic sobie nie robiąc, a później w domu albo pod domem zaliczyć jakąś kontuzję to się zgadzam. Nigdy nie zapomnę jak podczas spaceru w Jakuszycach skręciłam sobie kostkę spadając (uwaga uwaga) z asfaltu na pobocze :) Bo to był świeży asfalt i był wysoki :P
MAMBA
| 12:15 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Heh, palec zepsułam rano jak kopnęłam w krzesło :) To najlepsze, że na rowerze krzywdy sobie nie zrobiłam, a jak wstawałam z łóżka to dups i kicha.
marysia
| 12:11 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Spoko, spoko, tak tylko mówię, że polecam niebieski :) Raczej nie był trudny, był po prostu fajny flow.
W takim razie czekam na opis poprzedniego dnia. To wtedy zepsułaś palec?
MAMBA
| 11:48 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Po pierwsze nie ja wybierałam opcję trasy. Po drugie trzeba było się jakoś zgrać z resztą ekipy, która niekoniecznie lubi zjazdy :) Po trzecie jechałam z bardzo potłuczonym (złamanym?) palcem u nogi, co powodowało mało przyjemne odczucia na tychże zjazdach. Po czwarte syto pod względem deniwelecj było dzień wcześniej :)

Nie mniej jednak na nastęny raz w tych okolicach zdecydowanie się przygotuje :)
marysia
| 10:41 wtorek, 11 września 2012 | linkuj Bardzo ładnie :) Ale trzeba było czytać co piszę i zjeżdżać niebieskim :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa serwu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]