avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Śnieżnik i Góry Bialskie

Dystans całkowity:188.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:10
Średnia prędkość:12.40 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:5753 m
Maks. tętno maksymalne:193 (96 %)
Maks. tętno średnie:178 (89 %)
Suma kalorii:8194 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:31.33 km i 2h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km t-żer
03:30 h 12.00 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Podjazdy:1388 m
Kalorie: 1849 kcal
Rower:

Złoty Stok - druga część trasy

Niedziela, 5 maja 2013 • dodano: 09.05.2013 | Komentarze 4

Nie ma zdjęć, bo była przede wszystkim jazda.
Zatrzymywaliśmy się tylko w newralgicznych miejscach by opracować drogę przejazdu.
Niestety mini rockgarden na Borówkowej niezjechany.
Za to zjazd do Orłowca cały.
Z podjazdów - ścianka 25% nie podjechana. Za długa i zbyt błotnista :)

/5035216

Dane wyjazdu:
43.00 km 0.00 km t-żer
03:30 h 12.29 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Podjazdy:1355 m
Kalorie: 1840 kcal
Rower:

Na goferki do Międzygórza :)

Sobota, 4 maja 2013 • dodano: 07.05.2013 | Komentarze 1

Uwielbiam rejony Śnieżnika.
Wyjazdy tam to chwile oddechu od beskidzkiej rąbanki.
Pogoda zdecydowanie lepsza, nie kida na głowę, momentalnie więcej funu jest.
Na początek trzeba wywieźć tyłek wyżej.
Powolutku, ale konsekwentnie zdobywamy kolejne metry przewyższenia i docieramy do schroniska.



Szybki odpoczynek ze zbożowym batonikiem i można sunąć w dół.
Szlakiem oczywiście czerwonym :)
Niestety w głowie jeszcze brak pewności i wspomnienie złamanej ręki ogranicza na zjazdach. Tak, czy owak, jest dobrze. Turyści podziwiają nasze wygibasy na trudniejszych korzonkach, ego połechtane :)





Szlak czerwony to najpierw zabawa korzenno-kamienista, potem już tylko korzenna. Zdaje się, że miejscowi zrobili sobie tam całkiem przyjemne agrafeczki.
Szybka końcówka i nagroda czekająca w Międzygórzu.



Naładowani węglami ruszamy znów w kierunku przełęczy pod Śnieznikiem i znów czerwonym szlakiem przez Żmijowiec lecimy na Czarną Górę.
Miodny ten fragment.



Robimy zdecydowanie za dużo przerw, strach się bać, co będzie z GoPro :)



Ale żeby nie było za miło ...



Na szczęście to tylko kawałek nartostrady.
Nam udaje się znaleźć i wreszcie wypróbować kawałek jednej z FRowych tras na Czarnej Górze





Ślisko, stromo, tak jak lubisz.
Na koniec małe pucowanie.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km t-żer
02:00 h 10.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy:560 m
Kalorie: 960 kcal
Rower:

3 stopnie Celsjusza

Piątek, 3 maja 2013 • dodano: 04.05.2013 | Komentarze 11

Wszyscy narzekają i narzekają.
No cóż, schematy lubią się powtarzać.
Już od jakiegoś czasu weekendy pełne deszczu i chmur przeplatają się z środkowotygodniowymi upałami i pięknym słońcem.
Nie pozostaje nic innego jak się z tym pogodzić i realizować mimo wszystko swoje pasje.



Pierwszy dzień w Stroniu Śląskim nie zachęcał do jazdy. Nie tak dawno obiecywałam sobie, że w taką pogodę sprzętu męczyć nie będę, jednak podobnie jak ze słodyczami postanowienia nie dotrzymałam.
O 12 wylądowaliśmy na rynku w Złotym Stoku i w ulewnym deszczu przygotowywaliśmy rowery. Gdy deszcz przemienił się w ulewę wsiedliśmy do samochodu i patrząc na moknące rumaki zajęliśmy się krówkami i gumisiami.
Rzecz błaha skłoniła nas do wyjścia. Ot ludzka potrzeba fizjologiczna.

Gdy już wychyliliśmy nosy z bezpiecznej i suchej kryjówki, podjazd pod Jawornik mimo dość ekstremalnych warunków okazał się bardzo przyjemny. Troszkę czasu zeszło na upamiętnianie chwil.
Klimat był przedni.









Pierwszy, techniczny fragment zjazdu, momo błota i pozwalanych drzew też niczego sobie. Niestety spory hard-core zaczął się potem.
Postanowiliśmy tego dnia objechać tylko trasę mini mtb maratonu.
Niestety szybki niewymagający zjazd z powrotem do miasteczka okazał się bardzo mało przyjemny.

Nie pamiętam, kiedy tak wymarzłam...



Dane wyjazdu:
23.00 km 0.00 km t-żer
02:00 h 11.50 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Podjazdy:725 m
Kalorie: 886 kcal
Rower:

Śnieżnicki regener z Czarną Górą w tle

Niedziela, 8 lipca 2012 • dodano: 09.07.2012 | Komentarze 3

Dzień pomaratonowy można spędzić tak ...



Jednak Mamba-bamba jak Turbodymomen wyciska życie jak cytrynę i wykorzystuje wszystkie okazję, więc ... musiały być góry.



Tradycji stało się za dość i cel był z góry wiadomy ...



Schronisko na Śnieżniku, które staje się celem wszystkich maratończyków dnia następnego. Kogo tam nie było?
Nawet taka Che, która chyba na dobre zakosztowała golonkowego sponiewieru, mignęła kajś na zjeździe.

Byli też i fotoreporterzy ...



I jak zwykle znaleźliśmy świętą skałę.... i zawodnika konkurencyjnego teamu...



A potem było ich więcej...



Niestety nie wszyscy potrafią czerpać przyjemność z jazdy po górach...
Może rzeczywiście tak lepiej???



Wycieczka cała w tlenie, istna regeneracja. Niestety czerwony szlak pamiętny niezaliczony, ale zakosztowany fragment trasy freerideowej z Czarnej Góry.

Teraz wracać pora do dom, ale nie na długo bo jeszcze miesiąc wakacji :)))

Dane wyjazdu:
46.00 km 0.00 km t-żer
03:25 h 13.46 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Podjazdy:1475 m
Kalorie: 2339 kcal
Rower:

Stronie Śląskie - brukowane drogi na styl staroniemiecki

Sobota, 7 lipca 2012 • dodano: 10.07.2012 | Komentarze 11

Kolejny weekend i kolejne ściganie.
Dobrze, że to koniec pierwszej części sezonu, bo chyba jednak potrzebuję chwili oddechu :)
Co prawda po Trophy już raczej organizm doszedł do siebie – co widać po stratach do koleżanek, ale generalnie chyba za dużo wyścigów zafundowałam sobie w tym pierwszym okresie.

A Stronie Śląskie na zakończenie miało być miłym i łatwym maratonem.
Same szuterki i 1500 przewyższenia wskazywało na miłą, łatwą i przyjemną sobotę :)

I prawie tak było. Gdyby nie liczyć pierwszego zapchanego podejścia i zakorkowanego zjazdu fajnymi kamiorami do Międzygórza, cała trasa to szerokie brukowane na stary niemiecki styl drogi.

Właściwie to nie ma o czym pisać. W piątek noga podawała, więc w sobotę w sektorze stanęłam z dobrym humorem, trochę obaw było co do warunków na trasie, ale jak się okazało piątkowa ulewa szutrom nie zagroziła w żadnym stopniu.

Asfaltowy początek w moim wykonaniu, jak zawsze słabo. Niby cisnę, ale wszyscy inni cisną mocniej. Z oczu szybko znika koszulka Marty i Moniki. Zostaje Ania z K3.
Wiem, że zaraz i tak trzeba będzie zejść z bika, bo wymyta droga w takim tłoku jest nie możliwa do pokonania na moim poziomie umiejętności.
Rozpoznaję to miejsce, bo wszyscy nagle na szybko redukują biegi, niestety i tak za późno już na to. Łup i z buta. Schodzę na spokojnie z roweru i zaczynam wypych, za placami głos – „Może pomóc? – taaa Paweł jak zwykle w dobrym czasie na dobrym miejscu.



Po jakimś czasie udaje się wskoczyć na rower i już nie ma problemów z korkami, ciekawe sekcje w lesie i przyjemny zjazd do Międzygórza, niestety nie zjechany. Trzymam się długo, ale jakiś zawodnik przede mną ma problemy ze zrobieniem drogi, a ja nie widząc nic za nim rezygnuję. To nie czas na udowadnianie sobie czegokolwiek.

Drugi podjazd kojarzę, bo zazwyczaj tędy zjeżdżamy. Okazuje się, że można i to podjechać. Najpierw stromo potem już do końca spokojne nachylenie.
Tu gdzieś spotykam Szymona i dość długo jedziemy razem. Dużo mi to daje, bo w głowie pojawiają się myśli, że jednak cienka jestem, a wszystkie dziewczyny są chyba przede mną.
Morale ratuje zjazd i Monika Lange, której koszulkę widzę przed sobą. Dziewczyna ma ostatnio jakiś gorszy okres. Wykorzystuje to i kręcę ile bozia dała cały czas modląc się o to, by nie złapać snejka. Pojawia się bufet, na którym ja musze się zatrzymać. Nauczona doświadczeniem z Ustronia uzupełniam bukłak i zaczynam ostatni podjazd.

Szybko znów niebieska koszulka pojawia się na horyzoncie, a za nią zielona. Swoim tempem udaje mi się dojść Monikę. Zostaje jeszcze Marta. Niestety tu pojawia się problem. Problem, który decyduje o moich wynikach, a raczej ich braku. Mam trudności z atakowaniem na trasie, widząc że ktoś mnie mija przyjmuję to i jadę swoje, widząc kogoś przed sobą nie mam wystarczającej mobilizacji do ścigania, żeby zaatakować.
Przydałby się jakiś sportowy psycholog :)

Podjazd się kończy i zaczyna się ostatnie 7 kilometrów zjazdu do mety. Zjazd zbyt łatwy, aby cokolwiek nadrobić. Zwyczajne sru w dół.
Prędkość zdecydowanie niebezpieczna, wolę wolniejsze sekcje, na których trzeba myśleć, a nie zjazd na pałę. Na dodatek ciśnienie podnosi koleś w koszulce Bike Academy, którego mijam na końcu szutru i początku asfaltu. Temu zachciewa się ścigania. Na dodatek w sposób zdecydowanie niebezpieczny przy takiej prędkości. Brak wyobraźni.
I był by to już spokojny koniec, gdyby nie nagłe wypłaszczenie, klik manetki i zero reakcji w napędzie. Klikam prawą manetką z góry do dołu a tu echo. Łańcuch zostaje na ośce.
Blat-ośka ustawienie w sam raz na finisz :)



Tu mija mnie dziewczyna z K3, pyta się czy wszystko w porządku i upewnia, że jestem z K2.
Nie przeszkadza nam to w pięknym finiszu do samej kreski.
Oj wynik mówi sam za siebie, obydwie mamy tan sam czas 03:25:50.9

Po krótkiej rozmowie każda idzie w swoja stronę, a ja patrzę, co też się stało, że nie mogłam operować biegami. Oczywiście urwałam linkę. Niestety w moim przypadku Ride-ony już drugi raz zawiodły.

Potem następuje cała pomaratonowa sekwencja czynności – makaron, karcher, prysznic, rozmowy, rozmowy, rozmowy.
Klimat w miasteczku, jak zwykle genialny.
Aż żal, że następny ścig za cztery tygodnie.

Wyniki – jak nie jak tak – znów miejsce zaraz za podium :) Do szóstego zabrakło 39 sekund.
Za to mała strata do zwyciężczyni i sporo punktów do generalki :)


No i jak wszyscy, to wszyscy. Trzeba było zobaczyć to cudo :)

Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km t-żer
00:45 h 18.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy:250 m
Kalorie: 320 kcal
Rower:

takie niby wprowadzenie

Piątek, 6 lipca 2012 • dodano: 09.07.2012 | Komentarze 0

Pamiętacie jak was męczyłam IAMX???
No to małe wspominki :)



...