avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Czechy

Dystans całkowity:85.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:38
Średnia prędkość:32.28 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Suma podjazdów:1095 m
Maks. tętno maksymalne:175 (87 %)
Maks. tętno średnie:150 (75 %)
Suma kalorii:1335 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:42.50 km i 1h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km t-żer
02:37 h 14.14 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Podjazdy:1095 m
Kalorie: 1335 kcal
Rower:

Rowerowy weekend w Koutach - Pradziad

Niedziela, 9 września 2012 • dodano: 10.09.2012 | Komentarze 8

Rowerowy weekend u naszych południowych sąsiadów kończymy wycieczką na Pradziada.
Górę tą można porównać do naszej Śnieżki.
Jest to najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich, roślinność już typowo wysokogórska, widoki zapierające dech w piersiach i co najważniejsze brak zakazu wjazdu rowerem.
Na wysokość 1491 dostajemy się łatwymi szutrami, a końcówka gładkim asfaltem. Treningowo i widokowo idealnie, bowiem sama decyduję na jakim tętnie jadę.


Młyneczek i dawaj.


Widoki były przednie, dlatego też nie śpieszyliśmy się za bardzo.


Docieramy do asfaltu a tam tabuny turystów.


Wieża z nadajnikiem jest elementem rozpoznawczym tego miejsca.



Cel osiągnięty. Chwila relaksu na szczycie, małe przebranie i fiu w dół.
Najpierw asfalt, potem szybki średnioziarnsty szyter a na koniec soczysty zielony szlak do Koutów :)

Na dole Kofola i smazeny syr z tatarską omacką.
Kategoria Czechy


Dane wyjazdu:
48.00 km 0.00 km t-żer
00:01 h 2880.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Rowerowy weekend w Koutach - Bike Park

Sobota, 8 września 2012 • dodano: 11.09.2012 | Komentarze 5

Drugi dzień weekendu przeznaczony na szkolenie techniczne.
Na co innego zresztą nie byłoby siły. 12 butelek wina do degustacji przywiezionych przez Sławka zrobiło swoje.
Lokalizacja noclegu idealna. Wystarczy wyjść na drugą stronę ulicy, kupić karnet, podjechać 300 metrów do stacji wyciągu i rozkoszować się szybkim wyjazdem na wysokość 1100 m.
Bike park zdecydowanie godny polecenia. Trasy o szerokim spektrum trudności. Dla każdego coś miłego.
My na początku wybieramy najłatwiejszą opcję - niebieską. Sławek i Petka już znają teren, ja z czarnym poznajemy. I od razu banan na buzi.
Po dwóch zjazdach niebieską trasą postanawiam wypróbować agrafki pod wyciągiem, czyli pierwszą z dwóch czerwonych tras. Tu już rzeczywiście jest trudniej, ale jakoś przejazd nie zachwyca, więc na kolejny przejazd wybieramy czerwoną linię o charakterze enduro.
Tutaj już po pierwszym przejeździe wiemy, że to jest nasza dzisiejsza główna atrakcja dnia.
(Nie)stety zbliża się pierwsza, zjeżdżamy więc na mały obiadek, by po nim skierować się do wypożyczalni i nieco uatrakcyjnić zabawę.
Wybór pada na rower Specialized Big Hit - 180 mm skoku mówi samo za siebie.



Zaczyna się zabawa.
Najpierw zjeżdżam niebieskim, co by się przyzwyczaić do geo i zupełnie innego stylu jazdy. Niestety szlak okazuje się za łatwy, więc jazda średnio się podoba.
Dzwonię nawet do Artura, że zjadę jeszcze raz i oddaję rower, bo jest średni.
Sytuacja radykalnie zmienia się po zmianie trasy na czerwoną. Tu maszynka pokazuje, na co ją stać. Po pierwszym zjeździe kolejnym telefonem informuję Artura, że jednak postanowiłam zapoznać się z Big Hitem dogłębniej.
Dwa zjazdy później ląduje na dole na kolejnym posiłku regeneracyjnym i zabieram ze sobą Artura, który też postanowił wypożyczyć sobie 180cio milimetrowe cudo.
Jego banan po zaliczeniu czerwonego szlaku mówi sam za siebie.
Mieliśmy tyle funu z jazdy, że z trasy ściągnęło nasz tylko zamknięcie kolejki po ostatnim wyjeździe o 17.00.
To był syty dzień.
Niestety zdjęć brak. Przy tym wszystkim nie chcieliśmy marnować czasu na foto :)
Ale za to będą filmiki, mam nadzieję, że szybciej niż austriackie, bo na pewno atrakcyjniejsze :)


mamba wypychaczka
Kategoria Czechy, ENDURO