avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Beskid Śląski

Dystans całkowity:2045.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:147:21
Średnia prędkość:13.88 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:45196 m
Maks. tętno maksymalne:198 (99 %)
Maks. tętno średnie:193 (96 %)
Suma kalorii:47931 kcal
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:42.60 km i 3h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km t-żer
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

sylwestrowe po górach wędrowanie

Niedziela, 1 stycznia 2012 • dodano: 04.01.2012 | Komentarze 3

Najlepszy sposób na sylwestra to rowerowy sylwester. No banał wiem, ale pomysłu nie posiadam na dobry początek.
Pierwotny plan był taki, aby zaliczyć jakiś szczyt i zrobić sobie śnieżny night-ride.
Nie znalazł się jednak żaden śmiałek, który chciałby mi towarzyszyć.
A raczej troszkę z innej strony - śmiałkowie byli, ale śmiałek, który był jakoby z góry już wybrany jako towarzysz, nie okazał się wystarczająco śmiały.
Nieśmiale więc zaproponowałam, aby nie narażając naszych stalowych rumaków na znoje i niewygody, wybrać się poszukać Nowego Roka w otchłaniach ciemności szlaków beskidu śląskiego, a potem dla równowagi między światłem i cieniem rokoszować się widokiem fajerwerków i ogni sztucznych ze stoków Szyndzielni.
I z tego wszystkiego wyszedł całkiem fajny trip. Taki fajny, że go tu sobie wpisuję, narażając się na kolejne zbędne komentarze czystych rasowych bajkstatwiczów.
A co? Moja ci to strona.

Z przygotowań do tripu ciekawe jedynie było grzanie wina w czajniku bezprzewodowym, by w trakcie wycieczki mieć zawsze pod ręką cudowny wywar dodający animuszu.
Cała reszta raczej standardowa. Udało nam się nawet zrealizować założenie wybrania się w trasę o dziewiątej.

Ruszamy ze Szczyrku pełni obaw o wilki, niepomyślne wiatry i inne przeciwności losu czyhające na nas w ciemnościach.





Kierunek Klimczok szlakiem zielonym. Klimat robi się gdy kończą się ostatnie zabudowania i światła. Niebo rozbłyska tysiącem gwiazd. Tylko my i chrupanie śniegu. Dreptamy tak, dreptamy i stopniowo zaczynają pokazywać się światła Szczyrku i okolicznych wsi. Pogoda była łaskawa. Widoczność idealna.
Wilków nie spotykamy. Rzekłabym ani śladu żywej duszy, ale było by to kłamstwo. Przed samym schroniskiem spotykamy jednego turystę z plecakiem i czołówką na głowie.



W schronisku bal nad balami. Pan z obsługi wystraszył się chyba, że szukamy noclegu. A my tylko weszliśmy uzupełnić zapasy procentów we krwi.

Pod schroniskiem mała sesja fotograficzna. Niestety brak statywu i czasu sprawia, że zdjęć mało.



Wysokooprocentowani lecimy w kierunku Szyndzielni, a tu istna autostrada. Spotykamy chyba tuzin turystów, ale czemu oni idą w drugą stronę?
Spotykamy też człowieka gór.
Wszyscy pomykają z czołówkami, wyglądając z daleka, jak cylopy z innej planety.
Człowiek gór nie ma żadnego światełka. Wyłania się nagle z ciemności.

W końcu docieramy na Szyndzielnię.
Widok banalny, światełka Bielska migotają w oddali, jak na taniej widokówce. Ale kto widział, ten wie, że dla takiego widoku warto tyle maszerować. W schronisku też impreza. Nie mieliśmy pojęcia, że będzie tu tyle ludu. Przed dwunastą na stoku rozpalają ognicho i wszyscy wychodzą na zewnątrz razem z nami poszukać tego Nowego Roka.
Rok gdzieś się chowa, ale wszyscy bawią się całkiem nieźle.





Uzupełniamy procenty mini-szampanem i LUgołami z rodzynkami. Mówimy sobie hepi nju jir i oglądamy migocące światełka Bielska.
Pora jednak się zbierać. Odpalamy więc race ratunkowe i dreptamy spowrotem na Klimczok.



Spotykamy też Anaruka, chłopca z Grenlandii.



W drodze na Klimczok w totalnej ciemności spotykamy małego psiaka. Ten się chyba też wybrał szukać tego roka nowego. Zabieramy go ze sobą. Spotkani turyści mówią, że widzieli psiura w szyndzielniowym schronisku. Oddajemy więc im zgubę do doręczenia właścicielom, pozbywając się jednocześnie znaleźnego.
Uzupełniamy znów procenty i tym razem niebieskim szlakiem schodzimy do Szczyrku.
Wycieczkę kończymy po drugiej. Na ulicach juz pusto. Tylko jedna ekipa spaceruje z piecykiem z którego puszczają muze. Oj za moich czasów chodziło się z bumboxem :)



A Roka niegdzie nie znaleźliśmy.

Znaleźliśmy i zostawiliśmy za to ślad, który jest o tutaj.

Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
25.00 km 0.00 km t-żer
01:50 h 13.64 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
Podjazdy:695 m
Kalorie: kcal
Rower:

JBG2 Race

Sobota, 22 października 2011 • dodano: 01.11.2011 | Komentarze 4

Korzystając z pięknej pogody pojechaliśmy sobie pooglądać, jak ścigają się zawodowcy.
Ojojoj. To jedyne co można by powiedzieć :)
Pętla liczyła zaledwie 2,5 km ale była iście mistrzowska.
Praktycznie cały czas trawers, korzenie i bardzo śliskie błoto. Bardzo trudna, chyba w 50 procentach prowadziłam rower :)
Ale warto było zobaczyć, jak robią to najlepsi.
Ciężko było robić zdjęcia. Za wolny aparat :)



Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
34.00 km 0.00 km t-żer
03:00 h 11.33 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Podjazdy:705 m
Kalorie: kcal
Rower:

Korzenna wyrypa - Stożek-Istebna-Stożek

Niedziela, 2 października 2011 • dodano: 03.10.2011 | Komentarze 2



Dziś zaczynamy od Stożka.
Na szczyt trafiamy po 12 minutach.
Ja kolejką, Artur tradycyjnie siłą czworogłowych :D



Czerwonym przez Kiczory kierujemy się na samą Kubalonkę.
Moje enduro zachcianki zostają zaspokojone. Kamienie i korzenie w ilościach obłędnych.
Dziś ten szlak sprawia mi tyle samo przyjemności co wczoraj.
Artur mimo 40 mm skoku mniej też dzielnie daje radę.



Na Kubalonce kawa a po kawie asfaltem przez Przełęcz Szarcula jedziemy na Stecówkę, by potem zjechać na azymut do Istebnej.

Tu cel naszej wycieczki – maratonowa agrafka z korzeniami. Próbujemy rozpracować zjazd. Niestety ostatecznie brakuje odwagi. Sezon się skończył, ale pojeździć jeszcze bym troszkę chciała.

Przy okazji korzonków zauważamy szlak MTB oznaczony tabliczkami, finansowany przez UE. Kilka fragmentów naprawdę ciekawych ze specjalnie budowanymi kładkami. Będzie filmik :)

Zaczyna robić się późno, wracamy więc na Stożek.
Tym razem ja też muszę zrobić to siłą mięśni. Niestety nie obywa się bez mega-wypychu.
Żółty i zielony szlak z Istebnej na Stożek jest zdecydowanie lepszy na zjazd.



Za Stożka śmigamy nowym fragmentem trasy zjazdowej. Bandy to coś co tygryski lubią najbardziej, mega-hopy niestety już mniej :( Trasa przewidziana zdecydowanie na skakanie.



Słońce zachodzi, robi się zimno.
Trzeba więc teraz zadbać o uzupełnienie strat energetycznych.
Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km t-żer
03:00 h 10.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Szkolenie Total Bikes

Sobota, 1 października 2011 • dodano: 13.10.2011 | Komentarze 2

Bandy, hopki, zakręty, agrafki.
Dzień pod znakiem jazdy wyciągiem i spuszczonej sztycy.
Świetna atmosfera, fajni ludzie.
Diabeł-Wojtek-prowadzący powalał umiejętnościami, techniką i flowem.
Cały dzień ćwiczeń.
A na zakończenie czerwony ze Stożka na Kubalonkę :)
Będą ponoć filmy, ale chyba jeszcze przyjdzie poczekać.

Kogo interesuje coś więcej zapraszam tutaj http://www.totalbikes.pl/
Choć aktualnie strona w przebudowie.
Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km t-żer
02:40 h 12.00 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Podjazdy:810 m
Kalorie: 1281 kcal
Rower:

Bielski spadek formy.

Niedziela, 4 września 2011 • dodano: 04.09.2011 | Komentarze 2

Jako że weeekend nastał, wreszcie troszkę czasu na rower się znalazło.
Pojechało się więc na Bielsko i próbowało się na Szyndzielnię swoje cztery litery wyeksportować.
Niestety szło kiepsko, a nawet jeszcze gorzej.
Nie pamiętam, kiedy takie samopoczucie na rowerze się miało.
Pierwszy raz myślałam o tym, żeby jednak odpuścić.
Ale jakoś się dalej jechało, a w nagrodę Karlę i Arka się spotkało :)
Dzięki nim przynajmniej wolniej się jechało.
A w newralgicznych miejscach niestety rower się pchało.
Zaliczyło się Błatnią i cel podróży Harcerski do Jaworza.
No cud mjut i orzeszki, ale nie dziś.
Powrót polami na czuja w kierunku lotniska. Jakiś piknik był chciało się zobaczyć, ale tłum ludzi skutecznie zniechęcił.

Potem pieszo na Dębowiec na pierogi ruskie i z Jagodami.
Jagódki były pyszne.
Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km t-żer
01:35 h 10.74 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Podjazdy:615 m
Kalorie: kcal
Rower:

Kotarz i trasa DH na Starym Groniu

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 • dodano: 15.08.2011 | Komentarze 1

Trasa na rozjazd.
Widząc turystów nad brzegiem rzeki w Brennej człowiek sam chętnie zaległby w cieniu z jakimś piwkiem.
Ale my wybieramy dziś podjazd na Kotarz, a potem się zobaczy.
Leń nas trzyma, ale jakoś wjeżdżamy. Niektóre fragmenty dość luźne i trzeba się pilnować. Końcówka mooocna, ale podjeżdżam wszystko.
Na Kotarzu decyzja - kierunek Grabowa - Horzelica - Stary Groń.
Ja jade tędy pierwszy raz.
Ale zielony szlak okazuje się bardzo przyjemny. Najpierw singiel, a potem kamienisty szybki zjazd. Przy wyciągu zauważamy trasę DH.
Najprawdopodobniej tu będą zawody w przyszłym tygodniu.
Ciągnę więc Artura, żeby zobaczyć co i jak. No i oczywiście żałuję, że nie wzięłam aparatu.
Pierwsza część super. Profilowane zakręty, hopki, które można ominąć. W drugiej części mega stromizna. Mamy kłopoty nawet z zejściem na nogach :)
Sam koniec "przyjemnie" stromy pod wyciagiem.
Trzeba tu przyjechać w niedzielę i popatrzeć, jak z trasą radzą sobie "zawodowcy" :)



...
Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
72.00 km 0.00 km t-żer
04:40 h 15.43 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Podjazdy:1525 m
Kalorie: 2425 kcal
Rower:

Omijając błoto w Beskidzie Śląskim

Niedziela, 14 sierpnia 2011 • dodano: 15.08.2011 | Komentarze 0

Długi weekend nie mógł obyć się bez czarnego.
Sobota była leniwa, jakoś ciężko było ruszyć tyłek, a jak już się zmobilizowałam, to lunął deszcz :)
W niedzielę więc wczesna pobudka i kierunek Górki Wielkie.
Na miejscu zbiórki okazuje się, że dziś będę jedyną kobietą w ekipie.
Petra może nas już tylko rozprowadzać po mniejszych pagórkach.
Szkoda, bo jej tempo jazdy zdecydowanie bardziej mi dziś pasuje :)
Nic to jednak, postanawiam zaryzykować. Ja i trzej mężczyźni.
Kazek podnosi na duchu i obiecuje, że i tak będzie ostatni.

Plan na dziś to omijanie błotnych ścieżek.
Kierujemy się więc na Czechy.
Już ostatnio jechaliśmy tą trasą.
Przez Nydek i Filipkę jedziemy na Stożek.
Na Stożku dywagacje na temat trasy i ostatecznie decydujemy się na zjazd niebieskim do Dziechcinki.
Okazuje się to znakomity pomysł. Baaaardzo fajny zjazd.
Po odpoczynku i zatankowaniu paliwa na dalszą Kazek kultywuje tradycję i postanawia się z nami rozstać. My wybieramy trasę na Trzy Kopce.
Jakoś przecież musimy dostać się na brenieńską stronę.
Stromizny na podjeździe dają się we znaki. Aby jakoś to przetrwać liczę płyty utwardzające drogę w newralgicznych odcinkach. Na pierwszym przystromieniu jest ich chyba 80. Jeśli dobrze pamiętam.
Artur i Sławek cisną całkiem mocno, A ja w miłym towarzystwie na przełożeniu 1;1 pykam powoli pod górę.
Dojeżdżamy prawie na sam szczyt i odbijamy na zielony do Brennej Leśnicy. Kiedyś z Arturem podjeżdżaliśmy tedy, zjazd jest jeszcze fajniejszy :)
Na asfalcie do centrum Brennej pada pomysł wjechania jeszcze na beskidek i Równicę. Odpuszczamy jednak, bo przecież jutro tez jest dzień a na liczniku juz 65 km :)
Do Górek wracamy wzdłuż rzeki. Piwko, grill i muzyka z auta, tak bawią się ludzie nad wodą. Na jedną kiełbaskę nawet mogliśmy się załapać, grill stał na środku ścieżki. Wystarczyła tylko jak na bufecie wystawić rękę i chwycić wuszta z musztardą :)



...
Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
40.00 km 0.00 km t-żer
03:18 h 12.12 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Podjazdy:1310 m
Kalorie: 1611 kcal
Rower:

Harce na harcerskim.

Czwartek, 23 czerwca 2011 • dodano: 23.06.2011 | Komentarze 3

Po nocnej burzy, widząc za oknem chmury i siąpiący deszcz, przebudziłam się rano i czekałam tylko na smsa - "Odpuszczamy, bo pogoda kiepska".
Ku mojemu zdziwieniu dostaję jednak krótką wiadomość tekstową - "Będę o 10".
Przewracam się więc na drugi bok i postanawiam zmagazynować jeszcze troszkę sił poprzez półgodzinny sen.
Niestety sen nieco się przedłuża i o 9,40 zrywam się z łóżka jak szalona.
Pogoda zaczyna się klarować, a mi udaje się mniej, więcej wyrobić i troszkę po 10 startujemy w kierunku Bielska.
Przygotowujemy rowery...



... i zaczynamy od Szyndzielni. Podjazd czerwonym świetny na początek. Każdy jedzie swoim tempem. Spotykamy się u góry i razem atakujemy stromą ściankę na końcu.
Z Szyndzielni standard w kierunku Klimczoka i dalej kierunek Błatnia.
Na Błatniej nie możemy odpuścić sobie chwili relaksu na łące.



Po krótkim rozleniwieniu kierujemy się w stronę schroniska i szukamy ponoć wartego naszej uwagi zjazdu szlakiem harcerskim do Jaworza.

Harcerski okazuje sie nie tylko warty uwagi, ale górnolotnie mówiąć zapierający dech w piersiach. Singiel umiarkowanie trudny, ale dający wiele frajdy.
Na pewno zagościmy tam jeszcze nie jeden raz.







Po sesji zdjęciowej zjeżdżamy do Jaworza by stamtąd żółtym znów wdrapać się prawie na Błatnią i zjechać niebieskim do Wapiennicy.
Żółty szlak okazuje się całkiem dobry na podjazd. Natomiast niebieski nie zmienił się od poprzedniego roku. Końcowy odcinek, w dalszym ciągu bardzo wymagający. Zmieniła się jednak moja technika, bo fragment między drzewami z uskokami i stromizną tym razem pokonuję bez problemu.

Po ostatnich terenowych trudnościach dojeżdżamy do asfaltu i spotykamy Wojtka S. z mojego teamu. Dzięki niemu na parking pod Szyndzielną wracamy terenowo, a nie asfaltem. Z Wojtkiem jak zwykle długo, długo rozmawiamy. Niestety brzuchy zaczynają burczeć i trzeba zacząć szukać jakiegoś jedzenia.
Zadowoleni z kilometrów w nogach i metrów przewyższeń delektujemy się pysznym pstrągiem z grila. Ach czemu to jedzenie jest takie przyjemne :)

Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
46.00 km 0.00 km t-żer
03:46 h 12.21 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Podjazdy:1500 m
Kalorie: kcal
Rower:

Ustroń - trasą maratonu.

Niedziela, 19 czerwca 2011 • dodano: 19.06.2011 | Komentarze 4

Na dziś umówiłam się z Arturem na objazd trasy maratonu w Ustroniu.
Niestety po wczorajszym ścigu bardziej przydałby się regener :)
Wiedziałam, że będę zamulać, ale wolne dni trzeba wykorzystywać.
Zrobiliśmy całą trasę. Kilka fragmentów musiałam zrobić z buta. Czuć mięśnie po wczorajszym. Mega będzie krótkie, ale treściwe.


na dole - podjazd pod Orłową


... i już na górze - podjazd pod Orłową


... a po burzy tęcza
Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km t-żer
01:30 h 14.00 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Podjazdy:650 m
Kalorie: 750 kcal
Rower:

Wisła z GTA

Niedziela, 8 maja 2011 • dodano: 09.05.2011 | Komentarze 1

Dziś fotorelacja, bo pisac mi się nie chce :)


Kupiłam sobie nowe kolczyki.

Aaaale to chyba nie ten blog.

Czyli od początku.


Wyjeżdżając na trening trudno nie spotkać swojaków. Tym razem było podobnie.


Trochę ich było :)


Kazali jeździć w kółko i cykali jakieś zdjęcia.


Niektórzy się przewracali, innym strzelały haki.


Potem powiedzieli że pojedziemy troszkę dalej, ale kilka kamieni było na trasie i czarny nagle okulał.


A że team bardzo sponsorowany, to na kilkanaście osób jedna miała pompkę i to w dodatku zepsutą. Jeden taki Sufa strzelił jednak ze śrutu i można było jechać dalej.


Potem powiedzieli, że będziemy się regenerować.


No to była Coca-cola - napój hipertoniczny


Nutella - posiłek wysokokaloryczny.


No i lans.

Potem było już bardzo późno i mamba poszła nyny śniąc o Złotokłosych z Nutellą...

A trasa????

Sponsor prowadził, więc nie można było buczeć.
Było trochę w górę, trochę w dół.
Kategoria Beskid Śląski