avatar Ten blog rowerowy prowadzi MAMBA z miasteczka Katowice. Od czerwca 2009 r. mam wykręcone 22914.50 kilometrów w tym 3088.00 na trenażerze. More...

    baton rowerowy bikestats.pl

    Poprzednie lata



    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    button stats bikestats.pl

    Tu już byłam









Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
20.00 km 20.00 km t-żer
01:03 h 19.05 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: 484 kcal
Rower:

jest pysznie

Poniedziałek, 5 listopada 2012 • dodano: 07.11.2012 | Komentarze 7

Najpierw ciało me powierzyłam Tomaszowi w miejscu zdecydowanie polecanym .
Potem do domu powróciłam i trening trenażerowy zrobiłam.
A na koniec, żeby regeneracja była przyjemniejsza, postanowiłam trochę więcej czasu poświecić na posiłek potreningowy.
Krojenie i obieranie dyni okazało sie kolejnym niezłym ćwiczeniem dla ręki.
Ale satysfakcja po zjedzeniu...pycha.
A i dodam jeszcze. Jeśli lubicie takie rzeczy proponuję taki krem doprawić cytryną i chilli. Wychodzi zdecydowanie pyszniej niż z carry czy imbirem.

Kategoria trenażejro


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km t-żer
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: 530 kcal
Rower:

nie ma lipy, jest pure... niestety nie mtb :(

Piątek, 2 listopada 2012 • dodano: 07.11.2012 | Komentarze 0

No i zaczęło się moje jesienno-zimowe nawiedzanie klubu.
Bieg pod dachem też potrafi być przyjemny.
Godzina marszobiegu na bieżni wbrew pozorom nie musi być nudna.
Z pomocą przychodzą oryginalnie zachowujący się ludkowie.
Niestety poziom rozwoju umysłowego nie zawsze idzie w parze z poziomem materialnym, dzięki któremu kogoś stać na kartę członkowską.
Kategoria z buta


Dane wyjazdu:
18.00 km 18.00 km t-żer
01:00 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: 397 kcal
Rower:

godzina :)

Środa, 31 października 2012 • dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

Ta dammmm.
Pełna godzina wytrzymana na trenażerze.
Tyłek już kuma o co chodzi, nogi powoli tez trybią.
Na razie na zupełnego luzaka.
Trening load wreszcie przestał spadać :)
Kategoria trenażejro


Dane wyjazdu:
15.00 km 15.00 km t-żer
00:50 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: 370 kcal
Rower:

wiem, co jem

Poniedziałek, 29 października 2012 • dodano: 02.11.2012 | Komentarze 5

...jeden z pomysłów na trenażerową nudę.
Dziś odcinek o łososiu i bananach :)
pycha
Kategoria trenażejro


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km t-żer
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: 60 m
Kalorie: 520 kcal
Rower:

mamba biega

Czwartek, 25 października 2012 • dodano: 27.10.2012 | Komentarze 14

Tyłek boli, oj boli.
Nie przypuszczałam, że w takim czasie tak bardzo odzwyczai się od siodełka.
Ale cóż, trzeba działać, bo kilogramy zamiast w dół lecą w górę.
A do wytopu troszkę jest.
Wykopałam gdzieś z czeluści szafy stare buty, które umówmy się, mogą uchodzić za biegowe. Wystylizowałam się na biegacza i poszłam sprawdzić, jak moje nogi zareagują na tego rodzaju wysiłek.


Stylówa chyba może być.

Nie będę oszukiwać. W całej godzinie było oczywiści więcej chodzenia niż biegania. Zastosowałam bowiem interwały biegowe przeplatane marszem.
Ale efekt był mimo wszystko całkiem pozytywny.
Powiedzmy sobie szczerze - biegaczem na pewno nie będę.
Niestety poziom degradacji stawu kolanowego prawego nie pozwala na zaangażowanie się w ten sport, ale jako aktywność dodatkowa na pewno zagości w planie treningowym.
Kategoria z buta


Dane wyjazdu:
19.00 km 19.00 km t-żer
01:02 h 18.39 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: 457 kcal
Rower:

5 tygodni - to boli

Poniedziałek, 22 października 2012 • dodano: 25.10.2012 | Komentarze 2

5 tygodni nicnierobienia.
To boli.

Ale czas na to, żeby to zmienić.
Sezon zbliża się wielkimi krokami... yyyy no może troszkę za daleko zabrnęłam.

W środę minioną zabrali mi gips i kazali ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć - rękę.
A co z resztą ja się pytam?
Pytam się też, czy kiedykolwiek cieszyliście się z możliwości jady na trenażerze?
Ja do tej pory dość rzadko.
Do wczoraj.
Pół godziny - tylko tyle wytrzymała ręka, której na razie bardzo daleko do sprawności.
Piętnaście minut dłużej wytrzymały by nogi.
Odczuwalny regres pozwala mieć nadzieje na odczuwalne efekty treningowe w ciągu najbliższych tygodni.

Dziś zasiadłam po raz drugi na ameliniowego rumaka. Tym razem nie wytrzymała inna część ciała. Ale co tam trzeba być twardym i mieć twardy tyłek.

mamba więc znów zaczyna nadawać.
Trzeba się ruszyć, bo blog zachodzi pajęczynami.
Kategoria trenażejro


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km t-żer
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

miesiąc po wypadku i o Istebnej obrazków kilka

Wtorek, 16 października 2012 • dodano: 16.10.2012 | Komentarze 5

Leci już piąty tydzień jak wywinęłam orła w Piwnicznej.
Gips na ręce niestety nieprzyozdobiony, bo uznali że wystarczy szyna. A ta owinięta bandażem jest, co sprawia, że nic napisać się nie da :(

W międzyczasie odbyło się wydarzenie dość ważne, a mianowicie - ostatni maraton i zakończenie sezonu z MTB Marathon w Istebnej.
Niestety korzonków w tym roku nie mogłam zakosztować.
Ale dzięki uprzejmości Grzesia udało mi się popatrzeć na wszystko z drugiej strony.





Jeśli nie mieliście okazji jeszcze zobaczyć, to udało mi się nawet sklecić całkiem ciekawy materiał.



Jeśli zaś o imprezę zakańczająca chodzi to zgodnie z głównym celem założonym na ten sezon udało się stanąć na pudle w klasyfikacji generalnej :)





O hucznie zapowiadanym ostatnim bufecie sezonu się nie wypowiem.
Kawałek dachu i piwo za 5 zł skutecznie ostudziło zapał imprezowania.
W Hadamówce Gomola Trans Airco zrobiła zdecydowanie lepsze after party.
Kategoria without wheel


Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km t-żer
01:04 h 12.19 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Podjazdy:865 m
Kalorie: 872 kcal
Rower:

Sezon zakończony na 13tym kilometrze - Piwniczna

Sobota, 15 września 2012 • dodano: 17.09.2012 | Komentarze 26

Ech. Nawet nie wiem jak zacząć.
Może od tego, że od początku nie miałam jechać na ten ścig.
W planach było Enduro Trophy, ale szansa na poprawienie wyników do generalki i zapunktowanie dla teamu okazało się ważniejsze.
Rano nastawienie też nie było za dobre, brak treningów, kontuzjowany palec ...
Mimo wszystko stanęłam na starcie.
Żałowałam tego jednak już 200 m później.
Tętno 180 i zero pary w nogach.
Nie wiem jakim cudem pokonałam te pierwsze 5 km...



Gdy zaczęły się zjazdy troszkę odżyłam.
Niestety na jednym z suchych przystromień musiałam zejść z bika i podczas zbiegania przywaliłam znów paluchem w korzeń, a przez to glebę zaliczył jeden zawodnik.
Mnie zaś paluch zaczął solidnie nawalać. Teraz nie było wyboru i trzeba było zrobić resztę trasy w siodle.
Udawało się to znakomicie, doszłam wreszcie pierwszą dziewczynę z K2 - Anię Tomicę, zaczął się bardzo suchy zjazd gdzie koła walczyły o odrobinę przyczepności a hamulce nie dawały rady, niestety przez to zbliżyłam się do niej za bardzo, nie zauważyłam sporego uskoku, koło spadło, amor się zapadł, a ja wykonałam piękne OTB z dwu metrowym lotem.
Wystarczył ułamek sekundy wiedziałam, że nie jest dobrze.
Widok ręki wygiętej w zdecydowanie mało typowym miejscu wzmocniony bólem... ałłł

O pomoc nie trzeba było prosić, od razu zatrzymało się wiele osób. Niestety telefony do organizatora były zajęte i ni jak nie szło wezwać ratowników. Na szczęście kilka poproszonych osób zjechało na dół i tam już w domostwach zadzwonili na pogotowie.
Ogromną pomoc przyniosła mi Alicja Kerzkowska, która zatrzymała się, olała wyścig i razem z chłopakiem, który ze swego plecaka wyciągnął całą apteczkę wspólnie usztywnili dłoń.
Niestety w międzyczasie w tym samym miejscu w belki stojące obok uderzyła Gosia, kumpela z teamu. Rozciętą wargę również opatrzyli nasi wybawcy.

Gdy już sytuacja się uspokoiła nagle z dołu przydreptał Michał Świderski z biketires, który zaopiekował się czarnym i zszedł z nami do miejsca, do którego mogła dojechać karetka.
Potem już tylko ratownicy z Rytra przez 10 min tłumaczyli obsłudze karetki jak do nas dojechać i pomoc wreszcie dotarła.
Droga na oddział ratunkowy w szpitalu w Nowym Sączu upłynęła szybko i o dziwo udzielenie pomocy przez lekarzy było dość sprawne.
Gosię pozszywali, mnie zagipsowali.
Rozpoznanie: złamanie kości promieniowej wieloodłamowe z przemieszczeniem.
Szczegółów nastawiania ręki wam oszczędzę. Zobaczcie sobie obrazek...



Ze szpitala odebrał nas Artur, nie wiem, co byśmy bez niego poczęły.
Po przyjeździe na miejsce akurat zaczynała się dekoracja, wszyscy znajomi wypytywali, jak się czuję. Miło było usłyszeć wiele ciepłych słów, obsługa hotelowa również spisała się na medal. Świeże dostawy lodu skutecznie zmniejszyły opuchliznę i limo pod okiem.

W moim przypadku sezon zakończony. Teraz w domu pozostaje regeneracja i śledzenie wyników na sportchellenge :)
Do zobaczenia w Istebnej na Ochodzitej i mam nadzieję na pudle :)

Kategoria Maratony


Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km t-żer
02:37 h 14.14 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Podjazdy:1095 m
Kalorie: 1335 kcal
Rower:

Rowerowy weekend w Koutach - Pradziad

Niedziela, 9 września 2012 • dodano: 10.09.2012 | Komentarze 8

Rowerowy weekend u naszych południowych sąsiadów kończymy wycieczką na Pradziada.
Górę tą można porównać do naszej Śnieżki.
Jest to najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich, roślinność już typowo wysokogórska, widoki zapierające dech w piersiach i co najważniejsze brak zakazu wjazdu rowerem.
Na wysokość 1491 dostajemy się łatwymi szutrami, a końcówka gładkim asfaltem. Treningowo i widokowo idealnie, bowiem sama decyduję na jakim tętnie jadę.


Młyneczek i dawaj.


Widoki były przednie, dlatego też nie śpieszyliśmy się za bardzo.


Docieramy do asfaltu a tam tabuny turystów.


Wieża z nadajnikiem jest elementem rozpoznawczym tego miejsca.



Cel osiągnięty. Chwila relaksu na szczycie, małe przebranie i fiu w dół.
Najpierw asfalt, potem szybki średnioziarnsty szyter a na koniec soczysty zielony szlak do Koutów :)

Na dole Kofola i smazeny syr z tatarską omacką.
Kategoria Czechy


Dane wyjazdu:
48.00 km 0.00 km t-żer
00:01 h 2880.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Rowerowy weekend w Koutach - Bike Park

Sobota, 8 września 2012 • dodano: 11.09.2012 | Komentarze 5

Drugi dzień weekendu przeznaczony na szkolenie techniczne.
Na co innego zresztą nie byłoby siły. 12 butelek wina do degustacji przywiezionych przez Sławka zrobiło swoje.
Lokalizacja noclegu idealna. Wystarczy wyjść na drugą stronę ulicy, kupić karnet, podjechać 300 metrów do stacji wyciągu i rozkoszować się szybkim wyjazdem na wysokość 1100 m.
Bike park zdecydowanie godny polecenia. Trasy o szerokim spektrum trudności. Dla każdego coś miłego.
My na początku wybieramy najłatwiejszą opcję - niebieską. Sławek i Petka już znają teren, ja z czarnym poznajemy. I od razu banan na buzi.
Po dwóch zjazdach niebieską trasą postanawiam wypróbować agrafki pod wyciągiem, czyli pierwszą z dwóch czerwonych tras. Tu już rzeczywiście jest trudniej, ale jakoś przejazd nie zachwyca, więc na kolejny przejazd wybieramy czerwoną linię o charakterze enduro.
Tutaj już po pierwszym przejeździe wiemy, że to jest nasza dzisiejsza główna atrakcja dnia.
(Nie)stety zbliża się pierwsza, zjeżdżamy więc na mały obiadek, by po nim skierować się do wypożyczalni i nieco uatrakcyjnić zabawę.
Wybór pada na rower Specialized Big Hit - 180 mm skoku mówi samo za siebie.



Zaczyna się zabawa.
Najpierw zjeżdżam niebieskim, co by się przyzwyczaić do geo i zupełnie innego stylu jazdy. Niestety szlak okazuje się za łatwy, więc jazda średnio się podoba.
Dzwonię nawet do Artura, że zjadę jeszcze raz i oddaję rower, bo jest średni.
Sytuacja radykalnie zmienia się po zmianie trasy na czerwoną. Tu maszynka pokazuje, na co ją stać. Po pierwszym zjeździe kolejnym telefonem informuję Artura, że jednak postanowiłam zapoznać się z Big Hitem dogłębniej.
Dwa zjazdy później ląduje na dole na kolejnym posiłku regeneracyjnym i zabieram ze sobą Artura, który też postanowił wypożyczyć sobie 180cio milimetrowe cudo.
Jego banan po zaliczeniu czerwonego szlaku mówi sam za siebie.
Mieliśmy tyle funu z jazdy, że z trasy ściągnęło nasz tylko zamknięcie kolejki po ostatnim wyjeździe o 17.00.
To był syty dzień.
Niestety zdjęć brak. Przy tym wszystkim nie chcieliśmy marnować czasu na foto :)
Ale za to będą filmiki, mam nadzieję, że szybciej niż austriackie, bo na pewno atrakcyjniejsze :)


mamba wypychaczka
Kategoria Czechy, ENDURO